1. Pod Ziemią
Cały czas podążałem w coraz to większą ciemność. Myślałem, że za chwilę dotrę do wnętrza ziemi. Schody były strome i miejscami brakowało fragmentu, co mogło mieć niezbyt ciekawe skutki. Kasia najwidoczniej nie przejmowała się tym ani trochę. Dzielnie pokonywała drogę bez najmniejszego zawahania. Musiało wydarzyć się coś na prawdę złego. Mocno trzymała mnie za rękę. Od czasu do czasu, słychać było tylko jej płacz, lecz starała się go ukryć.
Kiedy wydawało się, że podróż nie ma końca, pojawiło się światło. Wraz z nim, ujrzałem pomieszczenie pokryte kafelkami, przypominające te ze szpitala.
Dość wąski korytarz prowadził do drzwi, nad którymi migała żarówka. Scena przypominała jeden z horrorów, które za czasów normalnego świata, lubiłem oglądać.
Nie miałem czasu dokładniej się przyjrzeć śladom na ścianach, ponieważ dziewczynka ciągnęła mnie w stronę drzwi.
– Pospieszmy się!
Nie zważając na nic, oboje wtargnęliśmy do środka. Będąc na miejscu, dostrzegłem Michałka, a przy nim leżącą Angie. Była nieprzytomna. Od razu podbiegłem do niej, by zobaczyć czy nic jej nie jest. Nie miała na sobie pogryzienia, ani żadnej rany – w widocznym miejscu – która mogłaby zagrozić jej życiu. Prawdopodobnie zemdlała, tylko dlaczego?
– Hej Angie! Obudź się!
Absolutnie nie było z jej strony żadnej reakcji. Potrząsanie, a nawet poklepywanie po twarzy nie wybudziło jej. To musiało być coś poważniejszego.
– Co tu się stało? – spytałem nie odrywając spojrzenia od twarzy kobiety.
– Ja… nie jestem pewna… szła i nagle upadła – powiedziała Kasia, łapiąc oddech.
– Nic jej nie zrobiliśmy!
W tym momencie spojrzałem na chłopca. Jak mógł coś takiego powiedzieć? Byliby zdolni w tym wieku skrzywdzić człowieka? Wiedziałem, że obecny świat nie ma reguł, ale nigdy nie mogłem sobie wyobrazić czegoś takiego.
Nie było czasu na to, by urządzać dzieciom lekcję człowieczeństwa. Angie leżała i nie dawała znaku życia. Pochyliłem się by sprawdzić czy oddycha i od razu wyczułem znajomy zapach. Był cholernie charakterystyczny, lecz przez chwilę nie mogłem sobie przypomnieć, co to takiego. Po chwili namysłu, olśniło mnie – Aceton. To mogło znaczyć tylko jedno.
– O nie… – nawet nie wiedziałem, że powiedziałem to głośno.
– Co się stało!? – chórkiem dzieci wręcz wykrzyczały pytanie.
– Mamy poważny problem – przez głowę przelatywało mi wiele pytań. Dlaczego nic nam nie powiedziała? Przecież to może ją zabić! Skąd teraz weźmiemy lek?
– Angie prawdopodobnie ma objaw nieleczonej cukrzycy, jeżeli nie dostanie zastrzyku z glukagonu*… może umrzeć – Pomimo ogromnego strachu, powiedziałem to z wielkim spokojem.
– To nie może być to… ona nie może umrzeć! Na pewno się pomyliłeś i zaraz się obudzi! – w oczach Kasi zaczęły gromadzić się łzy.
– Uwierz mi, że chciałbym się mylić. Niestety wiem o tej chorobie więcej niż bym chciał.
– Skąd? – poczułem dłoń Michała, spoczywającą na moim ramieniu.
– Widzisz… – spojrzałem w oczy chłopcu – mój ojciec na to umarł. W pewnym momencie nie mieliśmy pieniędzy, by pozwolić sobie na zakup insuliny dla niego. Zażywał jej coraz mniej, aż w końcu całkowicie przestał. Po paru dniach nastąpiła śpiączka, a zaraz później śmierć… Z matką mogliśmy tylko na to patrzeć – podniosłem rękę i poczochrałem Michała po włosach – byłem mniej więcej w twoim wieku jak to się stało. Od tamtego czasu, nie mogę zapomnieć o tym zapachu. Dlatego jestem pewny, że Angie ma to samo. Musimy znaleźć dla niej lek, zanim będzie za późno.
Nagle poczułem uścisk z obu stron. Oba dzieciaki przytuliły mnie z całej siły. W końcu poczułem, że nie jestem sam. Bardzo tego potrzebowałem.
– Przepraszamy.
– Za co?
– Angie mówiła, że jesteś zły i nie możemy z tobą rozmawiać, bo nas skrzywdzisz.
Mówiąc to, nawet nie zdawały sobie sprawy, ile racji miała Angie. Nie chcę nikogo skrzywdzić, a tym bardziej jej. Zrobię wszystko, by wróciła do życia. Zapomniałem przez chwilę o infekcji, na szczęście nie dawała o sobie znać. Mogłem objąć dzieciaki bez wysiłku.
– Ona chce waszego dobra, tak jak i ja. Zapomnijmy o tym co było i skupmy się na zadaniu.
Dzieci niczym żołnierze ustawiły się w szeregu przede mną.
– Powiedz co mamy robić! – Postawa rodzeństwa, była godna podziwu.
– Jest gdzieś w pobliżu jakaś apteka, lub miejsce, gdzie znajdują się leki? – Nigdy nie zapuszczaliśmy się z oddziałem tak daleko, bym wiedział czy coś takiego się tutaj znajduję.
– Niedaleko stąd jest nasze rodzinne miasteczko, mieszkaliśmy tam zanim ci bandyci nas porwali.
– Była tam jedna z większych aptek w okolicy.
– Daleko do niej?
– Pewnie jakiś kilometr.
– Cudownie – spojrzałem na zegarek. Była godzina 15. Minęło osiem godzin od rozpoczęcia infekcji, a czuje się jakby minął co najmniej miesiąc. Nie było chwili do stracenia.
– Zostańcie tutaj, a ja udam się do tej apteki i przyniosę lekarstwo – mówiąc to, żałowałem, że nie będzie tam antidotum dla mnie. Musiałem na chwilę o nim zapomnieć. Angie miała o wiele mniej czasu niż ja.
* Kiedy poziom glukozy we krwi jest bardzo niski pacjent może stracić przytomność. W takim momencie należy mu podać glukogen. Hormon ten działa w wątrobie, gdzie powoduje uwolnienie zapasów glukozy. Od momentu jego podania do pojawienia się efektu należy odczekać około 15 minut. (źródło: www.cukrzyca.wieszjak.polki.pl)